wtorek, 27 listopada 2012

Piaskowy Dżin


"Mała, czarnoskóra Shilla, która sama wybrała się po wodę do sąsiedniej wioski, zgubiła się w potężnej burzy piaskowej... Wyczerpana i odwodniona, owinięta jedyne w wełnianą tunikę, odnajduje przypadkiem prastarą świątynię na środku pustyni... Przed wejściem do budowli zostaje zaatakowana przez prastare zło. Nagle, z dzbanów stojących pod jej stopami, wyłonił się młody (tak na oko - tysiąc lat), wojowniczy dżin, aby stanąć w jej obronie..."
Tym razem zacząłem rysować coś w zupełnie odmiennym klimacie i stylu :). Piasek, duch wojownika i ciepłe, żółto-czerwone barwy pustyni, które zamierzam przełamać soczysto zieloną szatą dziewczynki... Mam nadzieję, że uda mi się uzyskać magiczny klimat i malarską dynamikę.
Bardzo tęsknię za serią gier "Prince of Persia", jednak ich twórcy, niestety skupili się całkowicie na brazylijskim serialu o asasynach i templariuszach... Wielka szkoda :(



Dżin powoli nabiera ciała. Dosłownie i w przenośni;). Rysuję całość w cielistych, pustynnych kolorach. Dbam o szczegóły częściowego pancerza. Nity, rzemyki, przeszycia, fałdy na 'rękawie'. Doszły również skórzane paski łączące naramienniki. Wszystkim, którzy zaczną dyskusję o tym, że nie jest to prawdziwy pancerz, odpowiem - "przecież to postać magiczna!" :)


Wbrew pozorom najtrudniejszym elementem ilustracji, jak dotąd, okazał się dym, z którego Dżin się pojawia. Pracowałem nad nim cały wieczór. Od samego początku wyobrażałem sobie, że będzie biały lub ewentualnie grafitowy, później, wielokolorowy z przewagą fioletów. Zupełnie nic nie pasowało do klimatu ilustracji. Sama forma dymu też okazała się być bardzo trudna. Jak zrobić coś co jest lekkie, miękkie, bardzo ulotne ale jednocześnie materialne i dobrze widoczne? Ostatecznie Dżin pojawia się z czerwonego dymu, który mimo koloru piasków pustyni jest bardzo dobrze widoczny i nie wprowadza niepotrzebnego chaosu inną gamą kolorystyczną.


Nagle postanowiłem zupełnie zmienić Shillę... Tamta sierotka była zbyt statyczna i nijaka. Teraz okazało się, że nie jest ani bezbronna, ani przestraszona i być może nawet nie czarnoskóra (to się jeszcze okaże podczas pracy). Wprowadzi do kompozycji więcej dynamiki i inną kolorystykę. Będzie z Dżinem tworzyć zgraną parę wojowników...


No i ostatecznie znowu zmieniłem młodą bohaterkę ;)... Nie jest może już tak wojownicza jak na szkicu powyżej, ale zachowała swoją dumę i magiczne zdolności. Wszystkich, którzy zastanawiają się dlaczego Dżin nie wychodzi z butelki, od razu informuję, że butelka jest tylko spustem, otworzona wyzwala magię i obrońca wyłania się z dowolnego naczynia (lub kilku naczyń) które znajdują się w pobliżu (tak to sobie wymyśliłem i kropka ;)). 


Dużo czasu zajęło mi wyrysowywanie fałdek na płaszczu, szalach i spódnicy dziewczyny. Na tym etapie zacząłem już używać innych pędzli, zwłaszcza na tle i otoczeniu. Pędzle te miały bardziej zaznaczyć obecność piasku wokół i w powietrzu...


Na tym etapie ilustracja prezentowała się już tak, jak ją sobie wyobrażałem na samym początku. Jednak w dalszym ciągu czegoś mi brakowało. Postanowiłem dodać więcej unoszącego się piasku. W końcu w tym miejscu zadziałała nagle magia, powietrze zawirowało, a piasek wraz z nim... Poprawiłem jeszcze trochę kontrast i kolorystykę. Zakończone! 
< Pochwalę się jeszcze, że ostatnie etapy pracy powstawały na ultranowoczesnym tablecie Cintiq 24HD Touch, który udostępniła mi firma WACOM. Następne ilustracje również mam zamiar na nim namalować, a przy okazji przeprowadzić porządny subiektywny test, więc... stay tuned ;) >


poniedziałek, 29 października 2012

Czas na przygodę!



Ilustracja jaką dzisiaj pokazuję została stworzona jako prezent urodzinowy dla mojej znajomej nastolatki. Mama jubilatki zamówiła u mnie tą pracę jako plakat, na który miało się złożyć kilka rozpoznawalnych dla córki elementów: postać zwariowanej wampirzycy z ulubionej kreskówki pt."Adventure Time", ulubiona poduszka w kształcie brokuła, bransoletki i ukochany kot :)...


Plakat postanowiłem zrobić w stylu renderowanego filmu animowanego nawiązującego klimatem do filmów Tima Burtona. Proste postacie, klimatyczne oświetlone w horrorowym otoczeniu z odrobiną czarnego humoru. Zacząłem oczywiście od szkicu. Wiedząc, że i tak zrezygnuję z obrysu, kreskę narysowałem ostrą i jednostajną, aby łatwo mi było ją wymazać. Następnie wszystkie pola zapełniłem na szybko kolorem, który w przybliżeniu chciałem uzyskać w końcowym etapie. W tej chwili naprawdę wyglądało to jak kadr z kreskówki. Później usunąłem czarny obrys. 


Tak przygotowany podkład bardzo ułatwia mi pracę, ponieważ każdą z tych barwnych plam mogę jednym kliknięciem "szybkiej selekcji" zamienić w maskę. Powoli i systematycznie wypełniam obrazek światłocieniem. Bardzo lubię ten etap pracy, kiedy wszystkie elementy nabierają przestrzeni.


Przyjąłem dwa różne źródła światła. Ciepłe od latarenki trzymanej przez Pana Brokuła i zimne, sączące się delikatnie z okna. Pamiętając o ich kierunku i nasyceniu wprowadziłem rozświetlenia na wszystkich elementach kompozycji. Następnym krokiem było dodanie tekstur na ścianach i suficie. Aby uzyskać tło pasujące do klimatu grozy znalazłem wiele różnych wzorów popękanego muru oraz specjalną draperię na ścianę... wszystkie te elementy nałożyłem w odpowiednie miejsca na warstwie z przenikaniem "overlay". Efekt wyszedł bardzo naturalnie i dobrze pasuje do całości


Później nadszedł czas na wprowadzanie detali. To najprzyjemniejsza praca. Wszystkie efekty świetlne, efekty rozmycia, przyciemnienia ale również dodatkowe elementy jakich dotąd nie było (kot na poręczy, ćmy wokół latarenki, dodatkowe słoje drewna na schodach, bransoletki na nadgarstku bohaterki) sprawiają, że ilustracja jest ciekawa i szybko się nie nudzi. Zachęca do przyglądania się i odnajdywania miłych elementów...


Praca nad tą ilustracją była dużą przyjemnością i wszystko szło sprawnie i bez potknięć. Obiecałem sobie, że od czasu, do czasu będę wracał do takiej kreskówkowej stylistyki, tym bardziej że wyszło całkiem nieźle, a nastoletnia jubilatka była bardzo zadowolona ;)

wtorek, 16 października 2012

Idąc ciemną doliną




Bardzo się cieszę, że mogę wreszcie opublikować tą ilustrację!... Związana jest z nią ciekawa, chociaż prosta historia. Razem z przyjaciółką, jeszcze w 2011 roku, wpadliśmy na pomysł aby w prezencie dla naszego wspólnego znajomego, wspólnie zilustrować jedno z jego najlepszych opowiadań:)... Pomysł bardzo szybko przemienił się w pierwszy szkic, a potem, pod koniec stycznia, w finalną wersję... Bardzo zależało nam aby podarować ten prezent wspólnie i osobiście, niestety aż do teraz nie udało nam się spotkać w komplecie. Przez cały ten czas ilustracja leżała ukryta w zakamarkach mojego biurka;)... Opowiadanie możecie przeczytać tutaj: http://5i50100.wordpress.com/2012/10/06/idac-ciemna-dolina/


Podzieliliśmy się pracą w równym stopniu, mniej więcej po przekątnej całego obrazu;)... Zadaniem Villy było przedstawienie potężnego i niebezpiecznego smoka wyłaniającego się z mgły, natomiast mi przypadł do narysowania dzielny, samotny żołnierz posyłający w stronę bestii rakietę. Zadowoleni byliśmy już od pierwszego szkicu, ale od razu uzgodniliśmy, że postać powinna być zdecydowanie mniejsza, a smok większy i bardziej drapieżny. Chcieliśmy uzyskać w naszej pracy element zagrożenia...


W dalszym etapie podzieliśmy się pracą i będąc w stałym kontakcie, wprowadzaliśmy kolor i elementy kompozycji już we własnych stylach i zgodnie z naszymi umiejętnościami. Ja, stosując swoją sprawdzoną technikę tonacji szarości, zbudowałem światłocieniową bryłę żołnierza i usadowiłem ją na kamienistym podłożu opisanym w opowiadaniu. Zdecydowałem się również na odwrócenie całej ilustracji w poziomie, co spowodowało że kompozycja jest bardziej stabilna



Czekając na część pracy współtwórczyni, wprowadzałem kolory do swojej części. W końcu połączyliśmy efekty naszej oddzielnej pracy, zdziwieni jak bardzo różniły się od siebie:)... Przez kilka następnych dni, wspólnie dyskutowaliśmy na temat tego jak powinna wyglądać rozwiewająca się mgła, jaka faktura znaleźć na skórze smoka i jakie dodać jeszcze elementy aby ilustracja wyglądała wiarygodnie i była dynamiczna. Poniżej jeden z etapów wprowadzanych poprawek...



środa, 12 września 2012

Steam (dream) Girl :)



Nie cierpię steampunku... Prześladuje mnie. Tak bardzo mam ochotę narysować wreszcie hardkorowe, ciężkie SF, albo mroczne i klimatyczne fantasy... ale nieee, tylko ten steampunk mi w głowie! ... Żartuję oczywiście :D. Ten szkic leżał u mnie już dwa miesiące. Otworzyłem go właśnie i zacząłem niezobowiązująco po nim smarować... Prościutka postać kobiety w typowej dla gatunku aranżacji, trochę pin-up'kowa. Nie mam pomysłu na tło... ale może nie trzeba?


Bardzo szybki szkic kolorystyczny! Złapałem ogólny zarys światłocienia i myślę, że efekt będzie ciekawy. Świecące gogle podpatrzyłem w wielu mangowych anime i mam nadzieję, że dobrze tu pasują, a z purpurowo-brązowych tonacji również jestem zadowolony. Ciągle traktuję tą ilustrację jako ćwiczenie. Zobaczymy jak sytuacja zmieni się kiedy dodam szczegóły...


Po dłuższej przerwie wróciłem do tej ilustracji. Zapowiada się dobrze, więc szkoda byłoby jej nie skończyć. Zacząłem od zmiany pistoletu. Za namową kolegi z pracy zrezygnowałem ze śmiesznego pistoletu z przesadnie wielkim bębenkiem, na rzecz bardziej udziwnionej konstrukcji, która w charakterze lepiej pasuje do zwariowanego stroju... a przy okazji zapewni mi jeszcze jedno, zaskakujące źródło światła...


Ilustracja miała być tylko szybkim szkicem kolorystycznym, jednak jak zwykle przyłapuję się na tym, że brnę w detale... a potem okazuje się, że prawie cały weekend spędziłem na dopieszczaniu trzymanej przez bohaterkę broni:). Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zapełnić szczegółami w równym stopniu całą resztę rysunku...



W następnych fazach pracy poprawiłem dłoń trzymającą pistolet, chociaż 'poprawiłem' to nieodpowiednie słowo... po prostu narysowałem od nowa ;). Wszystkie szczegóły, drobiazgi takie jak sprzączki, klamerki, śrubki, odbicia światła w soczewce na kapeluszu, zajęły mi sporo czasu, ale ich ilość i natężenie (mimo ogólnego zacienienia kompozycji) sprawia, że ilustracja nie sprawia wrażenia nudnej... Zielony płyn zasilający broń okazał się bardzo pomocny w budowaniu klimatu, a para wodna unosząca się nad postacią tylko podkreśla gatunek steampunku. Zmieniłem również medalion, który teraz emanuje własnym, delikatnym światełkiem. Mam nadzieję, że praca Wam się podoba...


poniedziałek, 10 września 2012

Robin

Ta ilustracja mi się przyśniła. Dosłownie. Sen był na tyle realistyczny, że po obudzeniu pamiętałem każdy szczegół. Nie, nie często śnią mi się mężczyźni w obcisłych bluzach (a dodam jeszcze, że we śnie na masce samochodu siedziała piękna dziewczyna, ale w ogóle nie pasowała mi do tej kompozycji;)). Poza tym motyw strzelania z łuku w moim śnie nie pojawił się przypadkowo, ale po pierwszej, udanej lekcji łucznictwa udzielonej przez mojego przyjaciela. Najmocniejszymi elementami w tym śnie była oczywiście postać z nowoczesnym łukiem, (prawie) futurystyczny jeep, dziwna zwisająca z góry gałąź i oczywiście rzęsisty deszcz, którego na pierwszych szkicach nie widać...





Tym razem czarno-biały szkic tonalny okazał się wyjątkowo niezbędny. Dzięki niemu byłem pewny, że uda mi się uzyskać klimat mrocznego i wilgotnego lasu, w którym jedynym źródłem światła będzie prześwit nad samochodem. Następnym etapem było położenie pierwszego koloru. Tradycyjnie na nowej warstwie z ustawieniem przenikania na 'multiply'...



Na razie wygląda to dosyć surowo, ale jak zwykle szczegóły nadadzą ilustracji charakteru i klimatu. Najpierw skupiłem się na tle. Drzewa, gałęzie, padający deszcz i oczywiście samochód. Jestem szczególnie zadowolony z jeepa. Znaleziony w sieci, troszkę ulepszony, dobrze osadzony w przestrzeni i narysowany z prawdziwą przyjemnością. Stróżki deszczu spływające po karoserii wyglądają bardzo malarsko.


Postać Robina była szybka i prosta do narysowania, natomiast sam łuk bardzo pracochłonny. Był rysowany na podstawie zdjęć i schematów prawdziwych, nowoczesnych łuków myśliwskich i wojskowych. Rany, jak jak ja chciałbym mieć taki łuk;).
Ilustracja skończona! Mam nadzieję, że Wam się podoba, ponieważ mam jeszcze w pamięci kilka zwariowanych snów, które chciałbym zilustrować;)


Piraci

Ta ilustracja powstała na specjalne zamówienie jako prezent dla nowożeńców. Zamiast briefu usłyszałem: "Czy potrafisz zrobić portret w stylu "Gnijącej Panny Młodej" Tima Burtona?"... Odpowiedziałem - Pewnie! :D... I słowo się rzekło. Aby upodobnić pracę jak najmocniej do renderowanej animacji, wykonałem ją w zupełnie innej technice.

  

Najpierw oczywiście szkic. Tym razem narysowany cienkopisem i skanowany tak aby linie były jak najgładsze. Każdy z elementów objęty obrysem potraktowałem jako oddzielną maskę i raz za razem usuwałem obrys dokoła danego obiektu. W efekcie wyglądało to jak wycinanka z kolorowego papieru ;)


Dzięki temu mogłem każdy element wybierać osobno i co do piksela wypełniać światłocieniem. W tym wypadku nie było szans na poprawki, więc musiałem już na samym początku dokładnie zaplanować źródła światła, ich kolor i nasycenie. Głównym oświetleniem stał się blask skarbu z otwartej skrzyni. Natomiast chłodna, niebieska poświata księżyca miała nadać nutkę Burtonowskiej upiorności ;)


Podczas pracy nad ilustracją miałem ogromną radość z zabawy szczegółami. Obrączki, klamerki, guziki, falbanki, pióra, faktury... wszystkie te drobiazgi składają się na charakter tej ilustracji. Całości dopełnia bajkowy księżyc, chmury i delikatne światełka świetlików... Podobno Młoda Para była zachwycona, a dla mnie to chyba najlepsze słowa uznania :)


piątek, 7 września 2012

Steamtown - Tutorial

Rok temu napisałem na jednym z popularnych serwisów o grach komputerowych poradnik jak powstawała jedna z moich ulubionych ilustracji. Jak na pierwszy taki tutorial, wyszedł mi całkiem nieźle. Udostępniam go tutaj:)

Na samym początku jednak chciałbym uczulić wszystkich zainteresowanych na surowy charakter tego tutoriala. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie pisałem i prawdę mówiąc nie wiem w jakim stopniu okaże się Wam pomocny... Niestety nie jestem w stanie nauczyć Was Photoshopa. Wyjaśnienie działania każdego z narzędzi zajęłoby mnóstwo miejsca i czasu, a sam również nie czuję się do tego kompetentny. Będzie to raczej zbiór rad i sztuczek dla tych, którzy znają podstawy PS, ale nie wiedzą jak zacząć tworzyć własny obrazek...

Pierwszy krok



Zawsze zaczynam od podkładu muzycznego... Nie żartuję. Dobra muzyka jako tło do pracy jest dla mnie bardzo ważna. Najlepiej kiedy pasuje do tematyki rysunku. Pobudza moją wyobraźnię, wprowadza rytm i pompuje endorfiny. Pracuję wtedy instynktownie i w jednolitym tempie. Szkicuję zawsze na kartce, cienkim ołówkiem. Później przerysowuję ten rysunek ‘na czysto’ na kalkę kreślarską. Często w kilku fragmentach. Każdy z fragmentów skanuję osobno do PS w trybie grayskali. Parametry skanowania musicie ustalić metodą prób i błędów, bo każdy skaner jest inny. Kontrast powinien być na tyle duży aby linie były mocne a biel kartki naprawdę biała.

Wskanowany plik powinien być jak największy. Na ile pozwala Wam konfiguracja komputera do swobodnej i płynnej pracy w PS. Zwracam na to uwagę ponieważ gotowy już rysunek zawsze będzie wyglądał lepiej po zmniejszeniu. Krawędzie się wyostrzą, szczegóły nabiorą charakteru, a kolory nasycą. Ponadto znikną usterki i niedorysowania powstałe podczas pracy. Moje prace najczęściej mają 30 cm na krótszym boku przy rozdzielczości 300 dpi. Pracuję na tablecie z piórkiem firmy Wacom – Intuos 4. Piórko pozwala na precyzyjne prowadzenie kreski i swobodne cieniowanie z regulacją siły nacisku pędzla. Myszą też można pracować, ale wiąże się to z niższym komfortem pracy...

 Pierwszy kolor


  


Najgorszy jest ‘strach przed białą kartką’. Co zrobić? Od czego zacząć? Ja mam na to prosty sposób. Od razu wprowadzam kolor tła. Ustawiłem wskanowany rysunek jako ‘background’, utworzyłem nad nim nową warstwę i ustawiłem przenikanie warstwy (blending) na ‘multiply’. Oznacza to, że warstwa z parametrem ‘multiply’ będzie się przenikała bez straty nasycenia koloru z wszystkimi warstwami, które są poniżej. Nie muszę się wtedy obawiać, że zamaluję wskanowany obrys. Zachęcam do eksperymentowania z przenikaniem warstw. Znacznie ułatwia to pracę i często tworzy zaskakujące efekty. To właśnie na tej warstwie wprowadziłem główne kolory i na niej najwięcej pracowałem.

Chciałem uzyskać na obrazie pewien moment zimowego dnia, kiedy nie ma słońca ale wszystko zdaje się być jednolicie oświetlone przez padający śnieg. Stąd ten cielisto-brudny kolor bazy. Na tym kolorze zacząłem właściwe kolorowanie. Malując, staram się nigdy nie używać jaskrawych kolorów podstawowych. Stosuję barwy stonowane i pastelowe. W PS jest mnóstwo gotowych palet kolorów, możecie również pobrać takie palety z sieci.

 Drugi kolor



Delikatnie zacząłem wprowadzać kolejne kolory z tej samej tonacji. Barwy nakładam różnymi pędzlami (brush). Nie trzeba mieć ich setki, ale zdecydowanie kilka ulubionych. Każdy pędzel zostawia inny ślad i nadaje się do innego rodzaju powierzchni. Innym maluję chromowany metal i zdecydowanie innym – futro. Zachęcam do ekperymentowania zanim wybierzecie swoje ulubione. Nigdy nie maluję z ustawieniem nacisku na 100%. Im mniejszy nacisk, tym większa kontrola nad malowaną plamą. Maluję po prostu kilkakrotnie w tym samym miejscu, aż uzyskam porządany efekt.



Często też zamiast standardowych narzędzi do rysowania (pędzel, ołówek) stosuję narzędzia ‘dodge’ i ‘burn’. Rozjaśniają i ściemniają one wskazany kolor prowadzonym przeze mnie pędzlem. Jest to bardzo szybki sposób na nadanie światłocienia na dowolnej plamie koloru. Uwaga jednak, bo ‘burn’, jak sama nazwa wskazuje, może ‘przepalić’ dany kolor.

 Pierwsze dodatki


Kiedy już ‘złapałem’ odpowiednią gamę kolorystyczną skupiłem się na detalach obiektów na pierwszych planach. Najważniejsza oczywiście była postać kobiety ze sztucerem, ale chciałem, aby tramwaj był również bohaterem tego obrazka. Zwróćcie uwagę, że pojawiła się latarenka przy pasie bohaterki i dodatkowa soczewka przy goglach. Nigdy nie waham się zmieniać i dodawać elementy, których w pierwotnym zamyśle nie było. Jeśli czegoś mi brakuje lub coś przeszkadza, zmieniam to. Na tym etapie wprowadziłem też pierwsze płatki śniegu. Chciałem zobaczyć, czy padający śnieg będzie dobrym pomysłem. Zawsze takie elementy dodaję na osobnych warstwach.

Kolorując zawsze pamiętam o tym, że każdy przedmiot i każdy kolor odbija światło, więc na elementach sąsiadujących zawsze powinien się pojawić ślad tego koloru. Stąd niebieska poświata na rękawie od latarenki i odbicie leżącego śniegu na burcie tramwaju. Każdy przedmiot ma kolor własny i kolor odbity...

 Detale


Zacząłem wprowadzać coraz delikatniejsze detale. To detale określają czy dana ilustracja jest ciekawa. Guziki, sprzączki, śrubki, ornamenty na metalowych zawiasach, faktury, perforacje itp. To wszystko sprawia, że oglądający szybko od ilustracji nie odwróci głowy. Oczywiście nie jest też dobrze kiedy taki sam poziom detali jest wszędzie. Wystarczy, kiedy najwięcej pojawi się na elementach, na które chcemy zwrócić uwagę.

 Lustrzane odbicie



Praca nabrała już konkretnych kolorów i powoli zbliża się do końca. Na tym etapie dobrze jest czasem ‘flipnąć’ (odbić) w poziomie całą ilustrację. Pomaga to zorientować się, czy coś w kompozycji się nie ‘przewraca’. Jeśli tak, poprawiam to. Często okazuje się, ze coś co uważam za poprawnie narysowane w odbiciu lustrzanym wygląda kompletnie do kitu.

 Gotowe faktury

 
Często, w końcowej fazie pracy, wstawiam do ilustracji gotowe faktury znalezione w sieci. Oczywiście muszą być odpowiednio przygotowane, aby pasowały do reszty rysunku i nie wyglądały sztucznie. W tym przypadku była to ścianka z czerwonej cegły. Owszem mógłbym narysować ją sam, ale po co? Skoro miałem gotową. Z takimi ‘obcymi’ elementami wprowadzonymi do mojej kompozycji postępuję ostrożnie. Zawsze na dodatkowej warstwie z parametrem półprzeźroczystości, ‘multiply’ lub ‘overlay’. Często gładką gumką wymazuję ich krawędzie, aby mocniej ‘wtopić’ je w obrazek.

W niektórych miejscach dodałem jeszcze, przygotowane przeze mnie, plakaty propagandowe. Ot, taki smaczek...

Ostatnie szlify

 Dopracowuję robota. Wprowadzam metalowe bliki i nie przejmuję się, że ciągle widoczne są elementy ołówkowego obrysu. Dodaje to do ilustracji charakter ‘ręcznej’ roboty i prawdziwego concept artu. Poza tym większość tych szkicowych pozostałości zniknie lub rozmyje się po zmniejszeniu obrazka.

Dodaję więcej śniegu. Padającego, ale również leżącego na ulicy, parapetach okien i latarni.

Poprawka

Patrząc na gotową ilustrację coś mi nie pasowało. Była zbyt ciepła jak na zimowe popołudnie. Postanowiłem zmienić troszkę gamę kolorystyczną. Złączyłem wszystkie warstwy i zacząłem eksperymenty z nasyceniem (Image/Adjustments/Hue/Saturation) i balansem koloru (Image/Adjustments/Color balance). Przesuwając suwakami tych parametrów zgasiłem trochę kolory na rysunku i dodałem troszkę niebieskiego. Od razu zrobiło się chłodniej i bardziej ponuro. Tak jak chciałem.

czwartek, 6 września 2012

Zew Cthulhu

Zanim narysowałem tą ilustrację pomysł na nią długo mi chodził po głowie... Korytarz obskurnego, zatęchłego hotelu. A w nim opętana wizją nadchodzącej apokalipsy pokojówka, wózek na brudną pościel z podejrzaną zawartością... i drzwi do innego wymiaru, przez które służebnica zostaje wezwana przed oblicze wielkiego Cthulhu... Ta praca powstała bardzo szybko. Właściwie w ciągu jednego dnia. Szybki szkic, a potem tylko kolorowanie. Ze względu na monochromatyczne zabarwienie obyło się bez szkicu w szarościach...




A oto efekt końcowy. Praca nad tą ilustracją była prawdziwą przyjemnością. Wszystko układało się jak należy. Na pewno głównie dzięki jednemu, ostremu źródłu światła, które stało się głównym bohaterem tego rysunku. 

Lalka

Najnowsza ilustracja to pewnego rodzaju remake mojego rysunku sprzed kilku laty. Postać popsutej lalki z rudymi, kręconymi jak sprężyny włosami tak bardzo mi się podobała, że postanowiłem narysować ją jeszcze raz techniką i z umiejętnościami jakie nabyłem do tej pory;)



Zacząłem oczywiście od szkicu. Nie chciałem przerysowywać 1:1 swojej starej pracy, więc stworzyłem nową kompozycję. Lalka leży bez ruchu z otworzoną klatką piersiową, a obok leżą narzędzia i zapasowe koła zębate. Widać, że jest dla swojego twórcy bardzo ważna. Ubrana jest w najlepszej jakości suknię i nawet nie działająca leży na jedwabnych poduszkach...


Tak jak zawsze, bazując na podrysie, stworzyłem czarno-biały szkic tonalny, wypełniłem światłocieniem i nałożyłem proste barwy. Gama kolorystyczna jest utrzymana w ciepłych monochromatycznych beżach i brązach... tak jak na koniec XIX w. przystało ;)







Pora na szczegóły. Jak zwykle jest to pracochłonny proces, ale dający najwięcej satysfakcji. Zazwyczaj spędzam przy nim kilka, czasem kilkanaście godzin (w zależności od tego jak skomplikowana jest sama kompozycja). Używam raczej prostych i małych brushy, stosując natężenie na poziomie 20-30%. Czasem tylko aby uzyskać konkretny efekt tekstury, stosuję bardziej artystyczne pędzle...


Jestem bardzo zadowolony z końcowej pracy:) Udało mi się uzyskać ciepłe i klimatyczne światło, poduchy są dostatecznie miękkie, a lalka wystarczająco sztuczna. Bardzo chciałem zaszczepić w widzu wątpliwość i obawy, czy postać leżąca na tej ilustracji faktycznie nie jest żywa?